niedziela, grudnia 28, 2014

znowu w Phnom Penh

No więc wróciłyśmy do stolicy i nie mogę powiedzieć, bym była zachwycona z tego powodu. Phnom Penh to miasto kalek, żebraków, prostytutek i korupcji. Pełno tu tego na każdym kroku. Dosłownie w każdej knajpie można napotkać młode pracujące dziewczyny z podstarzałymi gaijinami. Ciągle ktoś pojawia się przy twoim stoliku i albo chce ci sprzedać jakiś krap albo chce pieniędzy. To miejsce przygnębia mnie i najchętniej omijałabym je z daleka gdyby nie to, że... wszystkie drogi prowadzą do Phnom Penh.

Tak się podróżuje minibusem z dużą ilością bagażu:

 
Pieczone (a może grillowane) pasikoniki sprzedawane na ulicznych straganach na kubki (poznany w minibusów Francuz się nimi zajadał):
 

No więc znowu tu jesteśmy na dwie noce w Nomadzie nim pojedziemy na nasze wakacje na wyspie. Wczoraj po prostu pokręciłyśmy się po mieście, wpadłyśmy do central market, choć już się zamykali, więc tylko obejrzałyśmy budynek, a potem poszłyśmy do domu handlowego Sorya, gdzie znalazłyśmy taiyaki z anko! Mniam :-) Tyle dobrego z tej ponurej stolicy.

 

Central Market:

 

 

 
Taiyaki w Sorya:

 
Widok na miasto z Sorya:

Cały czas intensywnie zastanawiałyśmy się, co robić drugiego dnia i jakoś marnie nam szło z produkcją pomysłów. Padła idea kina 4D (mają tu bardzo wypasione kino VIP), ale co tam obejrzeć? Do wyboru "Hobbit" część któraś, "Noc w muzeum" również część któraś i to by było na tyle. Inne filmy odpadły z racji naszych braków językowych. Na Pola Śmierci jakoś nie chciało nam się jechać (po co potęgować przygnębienie) i ostatecznie poszłyśmy zobaczyć Ambasadę Francuską, z której byli ewakuowani cudzoziemcy w 1975 r., kiedy miasto zostało zdobyte przez Czerwonych Khmerów. Niestety ma wysoki mur i za wiele z zewnątrz nie widać. Potem pojechałyśmy jeszcze na rosyjski targ, który jest trochę oddalony od "centrum turystycznego", gdzie sprzedają masy różności i to taniej niż na targu centralnym, a resztę czasu spędziłyśmy po prostu na włóczeniu się po mieście.

 

Dużo kabli i jeszcze więcej kabli:

 
 
 
 
Syf w mieście (stosy śmieci na tutejszych ulicach to taki powszechny widok):
 
Rosyjski targ:
 
Ambasada Francuska:
 
I jeszcze trochę ulic:
 
 
Wołowe luk lak na obiad (koniecznie z jajkiem sadzonym, które czasami serwują na ryżu):

 

Z Phnom Penh wywożę ze sobą przeziębienie, bo w dormitorium ustawili na noc klimę na 26 stopni i mnie koszmarnie przewiało :-/ Nie ma to jak nabawić się bólu gardła w tropikach :-(

 

Ceny:

1,5$ taiyaki z anko

3$ śniadanie

30$ bilet łączony autobus do Sihanouk + prom na Koh Rong Somloem w obie strony

 

 

Brak komentarzy: