środa, listopada 11, 2009

popołudnie z końcem świata


Dziś wybrałam się na premierę "2012". Z trudem udało mi się dostać bilety i to też były już tylko w pierwszym rzędzie. Chyba nabawiłam się przez to szyjoskrętu, bo film dosyć długi (2,5h).
Sam w sobie niczym nie zaskakuje. Ot, kolejny obraz końca świata z masą efektów specjalnych (nie zawsze dobrze zrobionych, choć było kilka fajnych) i masą napięcia, które ostatecznie wykończyło mnie w jakiejś 120min filmu. Denerwowały mnie sceny w pomieszczeniach, które były na prawdę słabo zrobione i kojarzyły mi się ze starą telenowelą, albo niskobudżetowym serialem.
Ogólnie wrażenia były (nie zawsze w pozytywnym znaczeniu), ale sam film refleksji żadnych nie wzbudził (nikt się też tego po nim nie spodziewał).
Pewnie minie trochę czasu nim zafunduję sobie kolejny koniec świata.