niedziela, marca 30, 2008

okolica

Od jakiegoś czasu myślę o swoim blogu, że taki sobie stoi zapomniany, ale jakoś nie mam czasu by się nim zając. Wciąż mam masy innych rzeczy, które chcę zrobić w pierwszej kolejności. Ostatnio każdy poranek poświęcam na coś innego (znowu pracuję w trybie popołudniowym). Jednego dnia zakupy, innego odpisywanie na maile, itd.

Już wcześniej miałam zamiar wrzucić tu parę zdjęć z mojego nowego mieszkania (to już trzecie odkąd przyjechałam do Torunia), ale jakoś się nie złożyło, a zdjęć wciąż przybywa.
A że wczoraj pomagałam przy przeprowadzce Kuby, stwierdzam, że to dobry moment na temat mieszkaniowy :)

Tym razem wylądowałam na Starym Mieście.
Mieszkanie jest znośne, choć nie tak fajne, jak to poprzednie.
Najpierw mój pokój. Tym razem dostał mi się duży :D


Niepotrzebna, poobcierana sofa i szafki w kiepskim kolorze, do którego jednak można się przyzwyczaić po pewnym czasie. Sofa służy mi jako miejsce rzucania ubrań, które zwykle staram się posprzątać w weekend (jeśli się uda).


Pod oknem stół (świetnie nadaje się do mahjonga po przysunięciu do łóżka), z przodu łóżko (typ rozkładany, czyli zawsze sturlasz sie do środka, nie ważne jak się ułożysz) i na szafkach mini TV z przepalonym kineskopem, który daje obraz w mdło-różowym kolorze. Nie sprzyja to grom, choć pasuje kolorystycznie do mojego PS2.


To kuchnia. Choć tego pewnie nie muszę pisać. Drzwi prowadzą do pokoju mojej współlokatorki.


A to pokój Mani. Bardzo, bardzo mały. Ale przynajmniej ma drzwi. Bo ja nie mam. Mój pokój łączy się naturalnie z przedpokojem, co jest trochę uciążliwe.

Problem z tym mieszkaniem polega na tym, że nie jest przystosowane dla dwóch osób. Mały pokój jest... po prostu mały. Można się nabawić klaustrofobii mieszkając w nim. No a mój nie posiada drzwi, co ogranicza moją prywatność. Czyli w Guitar Hero zbyt głośno to sobie nie pogram.


Z zewnątrz wygląda to tak. Nie polecam wjeżdżać samochodem, bo potem trzeba cofać się tyłem.
Z parkowaniem na Starówce jest istny koszmar. Zdarzało mi się objechać Stare Miasto i cztery razy, zanim znalazłam wolne miejsce. Do tego parkowanie płatne także w soboty. Nie tylko w tygodniu od 8-18.


Na ogół parkowałam tutaj. Nawet widać mój samochód ;) Ale ponieważ od marca chodzę na popołudnia, musiałam wykupić sobie parking, bo płacenie za postój na Starówce zupełnie by mi się nie opłacało.


To znalazłam na ścianie budynku przy ulicy Żeglarskiej. Automatycznie przyciągnął mój wzrok i musiałam zrobić mu zdjęcie.


Tutaj moja najbliższa brama. Jeśli prze nią przejdę i zejdę ścieżką do rzeki, znajdę się przy parkingu, gdzie zostawiam samochód. W sumie niedaleko.


A to ogólny widok na mury miejskie od strony Wisły. Trzeba przyznać, że jest bardzo malowniczo.


Na koniec nowy mieszkaniec Torunia. Jest to pręgierz w kształcie osiołka. Jego pierwowzór stał właśnie przy zbiegu ulic Mikołaja Kopernika i Żeglarskiej w XVII wieku. Koło budynku straży miejskiej. Pierwszy osiołek był wykonany z drewna, a na grzbiecie miał obicie z blachy. Sadzano na niego mieszczan i strażników, którzy coś przewinili. W ten sposób stawali się pośmiewiskiem gawiedzi, a dodatkowo blacha wbijała im się w siedzenie. Jeżeli występek był wyjątkowo ciężki, dodatkowo przymocowywano biedakowi do nóg ołów, by go bardziej obciążyć. Prawdziwy pręgierz stał do 1797r. a potem zaginął. Obecny osiołek jest odlany z metalu i może wytrzymać ciężar nawet do 500kg (ciekawe kogo zamierzają na nim sadzać, a podobno ma być atrakcją dla turystów, w szczególności dla dzieci). Na koniec dodam tylko, że wykonanie i montaż osiołka kosztowało 40tys. zł. Najwyraźniej Toruniowi nieźle się powodzi.