czwartek, grudnia 25, 2014

dzień największych zabytków

Tak więc zgodnie z zaleceniem główne atrakcje Angkoru (Small Tour) zostawiłyśmy sobie na ostatni dzień, by po tych wszystkich mniejszych świątynkach obejrzeć te najwspanialsze i najbardziej okazałe. Nasz kierowca tuk tuka zawiózł nas najpierw do Bayon mówiąc, że poranek to najlepsza pora, by obejrzeć te wszystkie buźki Jayavarmana VII wyrzeźbione z kamienia. Oczywiście minęliśmy najpierw jedną z bram prowadzących do Angkor Thom również z buźką budowniczego-władcy. Pieszo przeszłyśmy po moście robiąc masy zdjęć balustrady i samej bramy.

 

Z tuk tuka - w tle widać bramę do Angkor Thom:

 
Tu zaś sama brama w całej okazałości:
 
 

Bayon to moja ulubiona świątynia. Podobają mi się te łagodnie uśmiechnięte twarze z wielkim nosem. Z drugiej strony ileż pychy i żądzy nieśmiertelności musiało być w królu, skoro nakazał ich zbudowanie. Nawet grzecznie ustawiłam się w nieoficjalnej kolejce do jednej z lepiej oświetlonych przez słońce buziek, przy której wszyscy chcieli mieć zdjęcie.

 

Bayon z każdej strony:

 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
Rzut oka na Bayon, czyli filmik:
 
Kolejka do najlepszej miejscówki na zdjęcie z buźką:
 

Po wyjściu z Bayon skierowałyśmy się spacerkiem na zachód, by obejrzeć największe na świecie puzzle, czyli Baphuon. Przed wojną Czerwonych Khmerów zagraniczni archeolodzy rozłożyli ową świątynie z zamiarem rekonstrukcji, ale nie zdążyli już jej złożyć, a plany zaginęły w wojennej zawierusze. No i tak se stoi ta wspaniała niegdyś świątynia, a wokół niej w stosach leżą masy kamieni.

 

Baphuon:

 

Pracujące słonie na terenie Angkor Thom:

 

Idąc dalej na północ dotarłyśmy do mniejszej świątyni Phimeanakas, a potem skierowałyśmy się w stronę Tarasu Słoni i spotalyśmy naszą Brytyjkę, z którą kilka dni temu spędziłyśmy miły wieczór w Kratie. Ona w przeciwieństwie do nas wybrała rower i spędza tydzień w Angkor po prostu kontemplując spokojnie to miejsce. Osobiście dzisiaj nie chciałabym jeździć tu na rowerze. Mam wrażenie, że to najbardziej upalny dzień naszego pobytu w Kambodży. Po dwóch krokach w upale natychmiast szukam cienia. Po spacerze tarasem ozdobionym rzeźbami słoni, które następnie zmieniają się w garudy postanowiłyśmy napić się soku z kokosa w cieniu drzew, pod którymi stoją stragany i restauracje polowe. Na tyłach jadłodajni są kolejne mini-świątynki, które poszłyśmy obejrzeć. W jednej napotkałam okazałego szczura, który nic sobie nie robiąc podszedł do mnie, popatrzył i lekceważąco nie okazując żadnego strachu poszedł dalej swoją drogą.

 

Phimeanakas:

 
 
Taras słoni i garudy:
 
 
 
Taras słoni na filmiku:
 
Młody kokos dla ochłody:
 
Na tyłach jadłodajni (to tu szczura spotkałam):

 

Dalej w planie naszej wycieczki były niewielkie bliźniacze świątynie Thommanon i Chau Say Tevoda stojące po przeciwnych stronach drogi. Raczej nie są one oblegane przez chmary turystów, choć są dosyć malownicze i w sumie w całkiem niezłej kondycji. A potem Spean Thma, który kiedyś był kamiennym mostem, a teraz pozostał tylko mur z wyrastającym z niego drzewem, a resztę pochłonęła dżungla.

 

Thommanon:

 
Asia z naszym kierowcą przed Spean Thma:

 

Kolejnym okazałym punktem postoju była Ta Prohm. To tutaj można znaleźć charakterystyczne przejście oplecione przez drzewo tak znane z filmu "Tomb Raider". Tłok był duży, a sama świątynia jest w trakcie renowacji, więc zwiedzanie było dosyć utrudnione.

 

Drzewa w Ta Prohm:

 
 
 

 

Niedaleko Ta Prohm jest Srah Srang - zbiornik wodny z podejściem do jeziorka i dwoma lwami na jego końcu skierowanymi w stronę wody, ale niestety tutaj też trwały prace konserwatorskie i ciężko nazwać ten widok malowniczym.

 

Srah Srang wykadrowane, by nie było widać rusztowań:

 

 

Ostatnią świątynią, którą zobaczyłyśmy był Angkor Wat - wisienka na torcie. Ostatnim razem byłyśmy tu o świcie, by zobaczyć go na tle wschodzącego słońca. Tym razem darowałyśmy sobie tę atrakcję, ale załapałyśmy się na zachód. Przez dłuższy czas krążyłyśmy wokół jego murów oglądając wyrzeźbione na ścianach sceny bitewne, by w końcu wyjść głównym mostem i zakończyć naszą przygodę w Angkor.

Na tle bambusów i z apsarami:

 
 
Rzeźbione ściany Angkor Wat:
 
 
 
To jeszcze filmik ze ścianą:

Na górze:
 
Na zewnątrz:
 
 
Małpy - stały element terenu w Angkor Wat:
 
Oklepany widoczek:
 
I my na jego tle:
 
Po drugiej stronie mostu:

Dzisiejszy upał tak nas zmęczył, że nawet nie chciało nam się jeść po drodze. Dopiero po powrocie do hotelu zjadłyśmy ich pyszny amok rybny i ponownie ruszyłyśmy na spacer ulicami Siem Reap. Przedłużyłyśmy też nasz pobyt o jedną noc (choć musimy zmienić pokój) i wykupiłyśmy na jutro wycieczkę do Koh Ker i Bang Maelaeya, które są już za daleko na tuk tuka i pozostaje albo wycieczka z przewodnikiem za 45$ albo wynajęcie samochodu z kierowcą za 90-110$, a ponieważ nie znalazłyśmy więcej chętnych, wybrałyśmy opcję numer jeden.

Ceny:

45$ wycieczka z Blue Bird Tour do Koh Ker

 

Brak komentarzy: