wtorek, września 08, 2009

Chengdu - sauny dzień drugi

Rano prawie zaspałyśmy na odwiedziny w centrum pand. Przyznam się, moja wina. Nastawiłam budzik w komórce, ale zapomniałam przestawić ją na czas chiński. Cóż, każdemu może się zdarzyć. Ważne, że zdążyłyśmy. Pandy były przezabawne. Trzeba jechać do nich rano, bo wtedy dostają śniadanie, a potem przez resztę dnia śpią. Zrobiłam masy zdjęć małych pand podczas porannych zapasów. Słodkie zwierzaki. Były też dwu-miesięczne pandziątka-bliźniaki :-]



Panda Card


plakietka z naszego hostelu (kazali nam je nosić na szyi)

   
nic  dodać, nic ująć








































Ponieważ wróciłyśmy w miarę wcześnie, postanowiłyśmy jeszcze zjeść śniadanie w naszym super hostelu (rano nie było już czasu). Bo trzeba przyznać, że hostel jest na prawdę na wysokim poziomie. Mają tu chyba wszystko, co potrzebne podróżnikowi do szczęścia. I jedzenie też jest palce lizać. Mają nawet dania japońskie (skusiłam się dziś na yakisobę). Już zaplanowałyśmy kolejne 3 posiłki, jakie tu sobie zjemy po powrocie z konnej wędrówki. A otoczenie do takiego jedzenia też bardzo przyjemne. Jest ocieniony wewnętrzny ogród, po którym plączą się króliki i na który jest widok z górnego tarasu ze stolikami i ladami. Są półki z książkami, które można wypożyczać bądź wymieniać. Są leżaki, gdzie można odpocząć w cieniu. Łóżka wygodne, łazienki czyste. Mogłabym tu jeszcze trochę pobyć.

Po późnym śniadaniu ruszyłyśmy na dalsze zwiedzanie miasta. Dziś było równie duszno i parno jak wczoraj. Na prawdę czuję się jak w saunie. Nie wiem, jak Chińczycy tutaj wytrzymują. Ja jestem cała lepka. Pewnie wypocę z siebie wszelkie toksyny.

Z powodu upału dziś postanowiłyśmy trzymać się głównie miejsc oznaczonych na zielono na naszej mapie mając nadzieję na trochę cienia. Oczywiście na błękitne niebo w Chinach najwyraźniej nie ma już co liczyć. Zużyli całe podczas olimpiady i teraz zostało im już tylko szare na składzie.


W ten sposób wylądowałyśmy najpierw w Świątyni Niebieskiego Barana (Green Ram Temple, wstęp 10RMB). Bardzo malownicza była. Cała czerwono złota z masą smoków wszelkiego rodzaju i znaków z chińskiego zodiaku. Nic dziwnego, że Chiny są nazywane Państwem Smoka. A następnie w Thatched Cottage of Du Fu (wstęp 60RMB, ale z panda card za darmo :-D ), czyli w sanktuarium jakiegoś znanego chińskiego poety. Jego plusem był las bambusowy i woda. Jednak nie mając już wiele siły nie spędziłyśmy tam zbyt dużo czasu. Podróż powrotna dwoma zatłoczonymi autobusami też trochę mnie zmęczyła. Co ciekawe w Chengdu za autobus klimatyzowany płaci się 2RMB, a za taki z naturalną klimą w postaci okien tylko 1RMB. Do tego w tych nowszych przy każdym przystanku leci z głośników nagrany głos pani, która uprzejmie prosi pasażerów po angielsku, by nie wnosili ze sobą na pokład autobusu żadnych środków wybuchowych. No trudno, swoje laski dynamitu musiałam zostawić w hostelu.











































Jutro z samego rana ruszamy autobusem do Songpan, a po jutrze już na grzbiecie koni jedziemy oglądać jeziora w górach. Wydaje mi się, że to już okolice Parku Krajobrazoweguo Huanglong, ale głowy sobie uciąć nie dam. Nie sądzę, bym miała w Songpan możliwość skorzystania z Internetu, szczególnie, że w przwodniku radzą zabrać ze sobą latarki, bo w mieście często są problemy z elektrycznością. Tak więc odezwę się za pewne dopiero po powrocie do Chengdu, gdzieś 12 września. Zaraz idę spkować mój nowy chiński plecak (resztę bagażu zostawiamy tutaj). Zaopatrzyłyśmy się już w różne przegryzki na drogę. Mam nadzieję, że jakoś przetrwamy te dziesięć godzin w autobusie. No i że nie dostaniemy choroby wysokościowej w górach. Trzymajcie kciuki ;-)

P.S. Możecie nas zobaczyć na stronie Polaków, których wczoraj spotkałyśmy. Tu jest adres do zdjęcia:
http://cataian.rao.pl/?site=gallery&gid=143&pid=19#p
My w hostelu w Chengdu. Bardzo zmęczone po 20h w pociągu ;-)


Przykładowe ceny:
autobus - 2RMB
śniadanie w hostelu - 30RMB
pepsi w puszce - 3RMB
Green Ram Temple - 10RMB
bilet Chengdu-Luoyang - 187RMB

1 komentarz:

unis pisze...

na zdjeciu nie wyglądacie na zmęczone, raczej usmiechniete i zadowolone. Oby tak dalej.