środa, grudnia 28, 2011

Good Morning Cambodia!

Pobudka o 6:00 i już o 7:00 cała wycieczka została sprawnie zapakowana na kolejną łódź. Nawet śniadanie zdążyliśmy zjeść! Do tego mój telefon znowu działa. T-Mobile nie lubi się z Wietnamem, ale z Kambodżą już tak, więc mój problem z niedziałającym roamingiem zniknął i znowu jestem dostępna dla świata. Przynajmniej na 10 dni :-)

Łódką popłyneliśmy do wioski Chamów - mniejszości muzułmańskiej w Wietnamie. Kiedyś tereny te były Królestwem Chamów, ale Wietnam ich najechał o pokonał, więc część się wyniosła, a część została przesiedlona. Potem wrócil na dawne tereny i teraz stanowią mniejszość narodową w Wietnamie. Mają tu swoje meczety, własny dialekt, kulturę i używają pisma arabskiego. Robią też bardzo smaczne ciastka ryżowe :-)

Po wiosce była już tylko mała, szybka łódź motorowa, którą dopłyneliśmy do przejścia granicznego. Wypełniliśmy formy wizowe (ze zdjęciem) i formularze wjazdowo-wyjazdowe, zapłaciliśmy 22USD haraczu i ruszyliśmy większą łodzią do przejścia Królestwa Kambodży, do którego prowadziła stara, podziurawiona kładka. Tu zaraz wkleili nam w paszporty zielone nalepki wizowe, a pan w okienku obił je dokładnie masą różnorakich pieczątek. Witaj Kambodżo!

Do Phnom Penh dopłynęliśmy ok. 15:30. Droga trochę się dłużyła, ponieważ wybrzerze Mekongu po stronie kambodżańskiej jest dosyć puste i co za tym idzie nudne, czyli widoków do podziwiania za bardzo nie było. Przeczytałam za to całą "Blondynkę w Kambodży" Beaty Pawlikowskiej. Krótka, ale ciekawa publikacja.

W porcie tuk tuk z naszego hostelu wciąż na nas czekał i zaraz znalazłyśmy się w Nomadzie. Mamy tu cały wykafelkowany pokój z łazienką tylko dla siebie. Do tego małe łóżka na bardzo niskich ramach i moskitiery. Prosto, ale nie sprawia to negatywnego wrażenia. Martin na recepcji wszystko nam wyjaśnił i przestrzegł przed szwędaniem się po mieście po zmroku. W Kambodży z bezpieczeństwem wciąż nie jest idealnie. Dużo jes też kradzieży toreb, które złodzieje na skuterach zrywają z ludzi.

Na początek wybrałyśmy się z powrotem nad rzekę, by coś zjeść. Okolica jest pełna barbarzyńców, którzy dominują we wszystkich knajpach. Już na pierwszy rzut oka widać, że Kambodża jest znacznie biedniejsza od sąsiedniego Wietnamu. Jest też bardziej wilgotno i duszno niż było w Sajgonie. Więcej o Kambodży i Phnom Penh napiszę za kilka dni, bo już padam, a znowu czeka nas wczesna pobudka. Jutro mamy w planach Muzeum Narodowe i o 14:30 wsiadamy w autobus do Sihanoukiville. Plaża nas wzywa :-D

Tak więc Szczęśliwego Nowego Roku Smoka!!!

Brak komentarzy: