wtorek, sierpnia 22, 2006

Po pechowym Snickersie na Fuji nie pozostało mi nic innego jak tylko iść z moim ukruszonym zębem do dentysty. W Polsce słyszałam różne przerażające historie o problemach z zębami i dentystami w Japonii, więc jakoś niezbyt chętnie myślałam o czekającej mnie przyjemności. Jednak im szybciej tym lepiej, więc napisałam maila do mojej sąsiadki Arty, która bawi teraz na Okinawa, a wcześniej sama leczyła sobie tutaj jakiegoś zęba, by mi powiedziała, gdzie w pobliżu jest jakiś dentysta. Okazało się, że całkiem niedaleko, a nawet zupełnie blisko. Tak więc wstałam rano, zadzwoniłam do Aśki po towarzystwo i razem pojechałyśmy na poszukiwanie Tomo Dental Clinic. Znalazłyśmy bez problemu. Sama klinika nie jest zbyt duża. Klientów też nie było, więc wypełniłam kartę pacjenta (po angielsku) i w parę minut później siedziałam już na fotelu tłumacząc, co mi się stało. Pani obejrzała uszkodzonego zęba, zawałoła drugą i uznały razem, że trzeba zrobić zdjęcia. Jak uznały, tak zrobiły. Kiedy jedna je wywoływała, druga z wielkim zainteresowaniem obejrzała resztę mojego uzębienia, wykrzykując na przmian sugoi i kirei (czyli wspaniałe i ładne). Gdy wreszcie zdjęcie było gotowe, pani dentystka stwierdziła, że zęba to najlepiej usunąć. Wywołało to mój definitywny sprzeciw i oświadczenie, że zębem na poważnie to już się zajmie mój dentysta w Polsce, a teraz ja poproszę tylko zalepienie. Tak więc został mi zarzucony na oczy ręczniczek i pani zabrała się do dzieła, opisując każdy swój ruch. Po jakiś 10min ząb był jak nowy. Na wyjściu zostałam zubożona o 2140 jenów (czyli mniej więcej tyle, ile zapłaciłabym w Polsce). I to koniec mojej przygody z zębem. Mam nadzieje, że wytrzyma do mojego powrotu do Polski.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

W sumie to czytelnicy nigdy nie dowiedzieli się, co się stało z tym zębem.

Hehe.