piątek, stycznia 09, 2015

w drodze do Wietnamu

No więc to koniec. Wróciłyśmy do Wietnamu i jutro wracamy do Polski. Ależ ten wyjazd szybko minął. Zastanawiam się, kiedy i czy uda się wybrać znowu w taką podróż przy mojej nowej, bardziej odpowiedzialnej i wymagającej pracy. Ale wracając do naszej drogi powrotnej. BYŁA OKROPNA!! Nie chcąc wracać do Phnom Penh i stamtąd do Ho Chi Minh City tracąc na to dzień, postanowiłyśmy jechać bezpośrednio z Kampot, choć Robert w Nomadach nam to zdecydowanie odradzał. W hostelu powiedziano nam, że autobus jedzie 9h. Nie sprecyzowali tylko skąd jest to 9h... W każdym razie ok. 9:00 stawiłyśmy się na naszym ostatnim śniadanku i gotowe czekałyśmy na pick up do autobusu. Tuk tuk przyjechał ok. 10:00. Załadował nas i... przejechał za róg naszego hostelu, gdzie nas wysadził przed biurem podróży... No tak, logiczne. Wkrótce zebrała się tam spora grupa obcokrajowców. W kóncu ok. 10:30 pojawił się nasz busik, ale jeszcze trochę trwało nim nas wszystkich do niego zmieścili (wszystkie miejsca musiały być zajęte - nawet te najciaśniejsze na tyłach). Ów busik wiózł nas na szczęście tylko do przygranicznego Ha Tien i tam po 2h jazdy wysadził przed kolejnym biurem podróży. Na pytanie, ile będziemy czekać odpowiedziano mi, że 15 min, no więc czekamy. Minęła jakaś godzina i po 13:00 przyjechał kolejny busik (większy tym razem), który dowiózł nas na dworzec autobusowy, a tam wpakowani zostaliśmy do wietnamskiego autobusu sypialnego. To właśnie ten autobus jechał 9h... Wykończone dotarłyśmy na obrzeża HCMC po 22:00. Wysadzili nas na dużym dworcu autobusowym skąd kolejnym busikiem udało nam się podjechać bliżej centrum pod inne biuro podróży. Stamtąd już złapałyśmy taksówkę razem z Belgiem, która do Phnam Ngu Lao kosztowała nas szalone 1,5$ od głowy. To była bardzo długa i męcząca podróż. Dobrze, że pokój w naszym hostelu na nas czekał. Jutro ostatnie przyjemności w mieście klaksonów.

 

Ostatnie śniadanko

 

Sleeping bus i dziwna przekąska

 

Brak komentarzy: