piątek, sierpnia 06, 2010

Cork

Bez większych przygód wróciliśmy do Mitchelstown (przyjemnie było się przespać w normalnym łóżku). Nie pamiętam, czy już pisałam, że na czas pobytu w Irlandii postanowiłam zostać alkoholiczką. Średnio wypijamy dziennie z kuzynką butelkę kremu irlandzkiego. Próbuję po kolei wszystkich tutejszych producentów. Na razie najtańszy (nazwy oczywiście nie zakodowałam, ale kosztował nie całe 7€) najbardziej mi smakował :-D Miętowo-czekoladowego Bailey'sa wciąż brak. Podobno w Cork jest sklep, w którym powinni go mieć. Dziś się rozejrzę, bo właśnie ruszamy w drogę zwiedzać drugie największe miasto Irlandii.

Po powrocie.
Cork również jest mniejszy niż to sobie wyobrażałam. Jeden dzień w zupełności wystarcza na zwiedzanie. Najciekawszym zabytkiem, jaki widzieliśmy był uniwersytet sytuowany w sporym parku (oczywiście szary, jak wszystkie stare budowle tutaj). Jest tu też Muzeum masła (hymm) i katedra, ale jakoś się na to nie pokusiliśmy. Podobno więzienie też jest interesujące, choć znajduje się dosyć daleko od centrum miasta. 
Większość czasu spędziliśmy w ostateczności na zakupach. Zmieniły nam się trochę plany i jednak nie będziemy mieć wolnego dnia w Dublinie przed wylotem, więc lepiej kupić wszystko, co chcemy teraz, bo potem nie będzie kiedy. 
Odkryłam w końcu, dlaczego nigdzie nie mogę znaleźć tego Bailey'sa. Uprzejmy sprzedawca w sklepie z alkoholami wyjaśnił mi, że miętowo-czekoladowy był specjalną, jednorazową edycją i już się go nie produkuje na potrzeby sklepów. Jedyna szansa, to że gdzieś jeszcze komuś został na składzie. Niestety w Cork nigdzie na niego nie trafiłam. Może będzie na lotnisku. Widziałam go na lotnisku we Wrocławiu lecąc tutaj, ale przecież nie będę wiozła Bailey'sa do Irlandii.


Przykładowe ceny:
Bilet w obie strony Eireann na trasie Mitchelstown-Cork - 14€

1 komentarz:

agatheloff pisze...

Jak to pięknie wygląda :)