wtorek, stycznia 03, 2012

Siem Reap c.d.

A. całą noc chorowała. Ja też nie czuję się najlepiej. To chyba to khmerskie curry, które wczoraj jadłyśmy. I znowu opróżniamy nasze apteczki w poszukiwaniu leków na żołądek :-/ O świcie zwlokłam się z łóżka i poszłam na recepcję po dokładkę papieru toaletowego i kubek do rozpuszczania w nim leków. Znalazłam też śniadanie. Znowu trzeba dietę zastosować. Sama zjadłam na dole w towarzystwie bardzo pogryzionej przez komary Niemki (u nas Stefan chyba załatwiła latające pijawki, bo na nas nic się w nocy nie stołowało), a A. dostała śniadanie w postaci suchych tostów do łóżka. Ok. 12:00 grzecznie przeniosłyśmy się do naszego docelowego hotelu. Pokój mniejszy, łazienka mniejsza, ale przynajmniej jest czyściej. Szkoda tylko, że Stefan nie zdecydowała się przenieść razem z nami. Resztę dnia spędziłyśmy robiąc nic. Przespacerowałyśmy się tylko po miasteczku. Masy tu kramów z koszulkami, chustami, itp. dobrami dla turystów. Na nic więcej nie mamy siły :-(

Brak komentarzy: