sobota, grudnia 29, 2007

wrocławskie krasnale

Podczas ostatniego wypadu do Wrocławia koleżanka obiecała pokazać mi krasnale. A ponieważ ostatnio skupiona głównie na pracy, pracy i pracy, nie mam pojęcia, co się wokół mnie dzieje, z niecierpliwością czekałam, by się dowiedzieć, czym dokładnie one są.

Tajemnicze krasnale okazały się być niewielkimi figurkami, które zaczęły pojawiać się na terenie miasta od sierpnia 2005 roku. Czyżby inwazja krasnali? A może w końcu zaczęły wychodzić z lasów i zamierzają bratać się z ludźmi? W sumie trudno określić.

Istnieje teoria, że nocą małe ludki pracują na rzecz miasta, a w dzień zastygają w postaci kamienia, by dać się fotografować turystom i mieszkańcom. Potwierdzają ją dwaj malutcy zwani Syzyfkami, którzy bardzo wyraźnie zostali złapani przez pierwsze promienie słońca podczas toczenia kuli na ul. Świdnickiej zaraz obok Poczty Polskiej.








Kolejny, którego napotkałam, to roześmiany krasnal na wózku koło przejścia podziemnego na tej samej ulicy. Nazywa się W-skers i najwyraźniej nic sobie nie robi ze schodów obok niego. Pojawił się w mieście 8 grudnia na zaproszenie Wrocławskiego Sejmiku Osób Niepełnosprawnych.








Z ul. Świdnickiej przeszłam do Rynku i wpadłam na Obieżysmaka. Ten to na pewno nocami nie robi nic innego prócz jedzenia. Dowodem na to może być jego wielki błyszczący brzuch. Najwyraźniej krasnal upodobał sobie pizzę w szczególności, gdyż na miejsce swej drzemki wybrał stopnie prowadzące do Pizza Hut.






Idąc dalej, spacerkiem wokół Rynku, na stopniach prowadzących do Dolnośląskiej Biblioteki Publicznej dostrzegłam kolejnego krasnalka. Bibliofil, najwyraźniej maluch o romantycznym usposobieniu, znalazł jakąś wciągającą powieść w bibliotece i zaczytany zastygł na schodku.






Ostatni w Rynku, jakiego udało mi się znaleźć był Gołębnik na parapecie Spiżu, który najwyraźniej od dobrego jedzenia woli oswajanie gołębi.




Na sam koniec miałam spotkanie z Kinomanem, który na swym rowerku mknie nocami ulicami Wrocławia, a akurat tego dnia zastygł na ul. Kazimierza Wielkiego zaraz przy kinie Helios. Jego gipsowego poprzednika spotkał marny koniec (głowa odrąbana przez jakiegoś wandala). Miejmy nadzieję, że ten będzie bardziej na siebie uważał.




W sumie wszystkich nie udało mi się poznać. Brak czasu i szukanie w ciemno małego ludku stanowczo mi w tym przeszkodziły.

Jeżeli ktoś miałby ochotę wybrać się na poszukiwania polecam mapkę i forum strony www.krasnale.pl


Zafascynowana ideą i wrocławskimi krasnalami, po powrocie do domu postanowiłam dowiedzieć się czegoś więcej. Myszkując w Internecie odkryłam, że pierwsze krasnale we Wrocławiu pojawiły sie w nocy z 30 na 31 sierpnia 1982r., czyli podczas stanu wojennego. Ich ojcem jest Waldemar Fydrych "Major", szef Pomarańczowej Alternatywy. Dwa pierwsze pojawiły się na transformatorze na Sępolnie i na bloku na Biskupinie. W tym okresie trafiały na plamy, pod którymi kryły się hasła polityczne, stopniowo zaczęły opanowywać wszystko (wyszły z Wrocławia do innych miast), aż ostatecznie w 1988r. doszło do "Rewolucji Krasnoludków" - największego happeningu Pomarańczowej Alternatywy, głośnej nie tylko w Polsce, lecz również na całym świecie, kiedy kilkanaście tysięcy Wrocławian ubranych w krasnale czapeczki (czerwona bibułka, obręcz z tektury i pompon) przeszło ulicami miasta.





Pomarańczowa Alternatywa

1 komentarz:

Monika pisze...

Oj, prawdaż to wszystko. A krasnali na starym mieście można zauważyć więcej. Wystarczy zadzierać głowy (jest parę na lampach) i omiatać wzrokiem zaułki.