sobota, października 23, 2010

Uroki szkoły wyższej

Czasami aż wstyd mi siedzieć na tych moich zajęciach. Sala jakieś 150 osób w różnym wieku, wydawałoby się, że dorosłych, a prowadząca nie może prowadzić wykładu, bo jest tak głośno. Nie pomagają prośby o ciszę ani upomnienia. Pani doktor ostatecznie odkłada mikrofon próbując wymóc ciszę, a w końcu kiedy i to nie pomaga, zupełnie milknie. Po całym dniu w takim hałasie moja głowa pęka z bólu i z irytacji, bo z każdej strony ktoś mi buczy nad uchem. Może jestem już za stara na takie ekstremalne warunki. Nie wspominając już o tym, że tracę bez sensu całą sobotę, bo niewiele wynoszę z tych wykładów. Totalny brak kultury i szacunku dla innych. Nie wiem, kto tych ludzi wychowywał. Nie rozumiem też po co przychodzą na wykłady skoro i tak ich nie mają zamiar słuchać. Dodam, że obecność nie jest obowiązkowa.


- Posted using BlogPress from my iPhone

Location:Wrocław

1 komentarz:

Monika pisze...

Pamiętam, że w tamtym semestrze na przekład też przychodzili sobie niektórzy po prostu pogadać. Jak się chciało intelektualnej atmosfery to się czasem trzeba było schować w barze ;)