niedziela, marca 07, 2010

opery ciąg dalszy

Dzisiaj od rana chodzi mi po głowie aria Antonii z "Opowieści Hoffmana" Offenbacha.
Jak łatwo się domyślić, byłam wczoraj w operze.
Jeszcze wczoraj "na świeżo" nie mogłam się zdecydować, czy bardziej podobał mi się fragment Olimpii czy Antonii, ale najwyraźniej to ta druga w wykonaniu Aleksandry Szafir zrobiła na mnie większe wrażenie, choć kiedy Iwona Rutkowska wyciągała swoim głosem wysokie tony, to aż mi ciarki chodziły po plecach. No i wizualnie bardziej podobała mi się kreacja Olimpii (bardzo czerwona sukienka baletnicy). Cała opera zrobiona z dużym rozmachem. W tym sezonie to jak do tej pory najlepsze dekoracje i nieźle odjechane stroje. Świetne były żyjące własnym życiem skrzydła doktora Miracle i pełna przepychu scena wycięta jak z weneckiej maskarady w trzecim akcie z gondolami unoszącymi się w powietrzu. Ogólnie jestem pod wrażeniem. Na koniec odtwórca roli Hoffmana - Alexandru Badea, który zbierał oklaski na stojąco przeprosił publiczność, "za swoją kiepską kondycję i że tak słabo dziś śpiewał". Fakt, w jednym miejscu usłyszałam, że głos mu się odrobinę "załamał", ale jeśli TO było kiepskie śpiewanie, to zdecydowanie chcę iść na to jeszcze raz i usłyszeć go, kiedy jest w szczytowej kondycji.

Brak komentarzy: