piątek, września 01, 2006

wyprowadzka

Rano obudziłam się i chyba doznałam syndromu pierwszego września (jeśli takowy w ogóle istnieje) – było mi zimno. Pierwszy raz od... nie pamiętam od kiedy. Do tej pory przez całe wakacje doznawaliśmy tylko nieznośnych upałów, więc porankowy chłód mógł być czymś niezwykłym. Na dodatek od rana siąpiło. Nie wiem czy to dobrze, czy źle biorąc pod uwagę, że byłyśmy w trakcie przeprowadzki i wywożenia rzeczy do Natali. Przynajmniej miałyśmy miły chłodek, ale z drugiej strony wszystko lekko zwilgotniało. Ostatecznie opróżnienie pokoi zajęło nam więcej niż przypuszczałyśmy. Na szczęście nasze miłe panie z biura I-House'u nie miały nic przeciwko, żebyśmy oddały klucze trochę później. Tak więc spokojnie zapełniałyśmy składzik rzeczami przeznaczonymi dla naszych następców, a resztę woziłyśmy na rowerach do Natalii. Trochę smutno widzieć swoje rzeczy upchnięte w ponurym i ciasnym pomieszczeniu czekające na kogoś innego. Na koniec odstawiłyśmy nasze spakowane walizki na przechowanie do jakiegoś składzika w pierwszym budynku i podjechałyśmy do Book Marketu, gdzie chciałam sprzedać niedobitki komiksowe, których nie miałam zamiaru zabierać ze sobą do Polski. Dostałam za nie obłędne 980¥.Żegnaj I-House!!


mój pokój w burzy pakowania

Brak komentarzy: