wtorek, września 07, 2010

koniec lata

Od powrotu z urlopu zupełnie nie mam na nic czasu. W tygodniu praca, w weekendy kurs. Tym sposobem całe siedem dni tygodnia mam zajęte. Dlatego również uzupełnienie wpisów z Irlandii o zdjęcia tak marnie mi idzie. W końcu na pewno to zrobię. Już nawet trochę wywołałam, ale muszę je jeszcze uporządkować i za jakiś czas pojawi się partia z Dublina zarówno tutaj, jak i w rozszerzonej wersji na flickrze.

Dzisiaj postanowiłam trochę odświeżyć wygląd swojego bloga. Biel już mi się trochę znudziła, choć wciąż pozostałam przy jasnych kolorach. Teraz mi dziwnie i muszę się przyzwyczaić :-)

Ostatnio moje myśli nieustannie krążą wokół jednego. Intensywnie rozważam kwestię dokocenia. W ostatnią sobotę wybrałam się na wystawę kotów z zamiarem pooglądania kotów brytyjskich, na które choruję już od dłuższego czasu, no i teraz jestem jeszcze bardziej chora. Od jakiegoś roku obserwuję Hodowlę Kotów Brytyjskich Moriquendi z Wrocławia, ponieważ zauroczyła mnie ich czekoladowa kotka Ada herbu Kadar. Miałam nadzieję, że na wystawie będą obecni i nie zawiodłam się. Porozmawiałam z właścicielką i wiem, że ma dwutygodniową czekoladową koteczkę (wnuczkę Ady) w najnowszym miocie, którego jeszcze nie umieściła na swojej stronie. Może być moja :-)
Tak więc siedzę i myślę. Rozważam wszystkie za i przeciw. Czytam masy artykułów o wprowadzaniu do domu drugiego kota (dokocaniu). Choć obecnie mam drugiego kota w swojej karierze, to tak na prawdę jeszcze nigdy nie miałam kociaka, którego musiałabym wychować. Mój pierwszy kot, jak się do nas przyplątał, był już całkiem spory i całkowicie "podwórkowy". Nawet miała kilka razy małe, ale żaden z nami nie został. Zaś obecną kotkę wzięłam jako dorosłą od ludzi, którzy stwierdzili, że ich dzieci mają alergię i już nie chcą kota. Po trzech latach nagle doszli do tego wniosku!! Najwyraźniej chcieli kociaka, ale dorosłego już nie bardzo.
Martwię się, czy Pushka zaakceptuje drugiego kota na swoim terytorium i czy będę w stanie go wychować :-) Czekam na zdjęcia kociaka i wtedy podejmę ostateczną decyzję, a na razie trwam w niezdecydowaniu. Nawet nauczyłam się japońskiego słowa na mój obecny stan: 優柔不断 (czyt. yuujuu fudan) :-P

Poniżej plakat z tegorocznej wystawy.


A tutaj przezabawne filmiki rysunkowe o kocie Simona, na które trafiłam buszując po Internecie.
Na tym jakbym widziała swoją kocicę:




A tu mój kot w środku nocy, gdy nagle dochodzi do wniosku, że mu nudno:

Brak komentarzy: