środa, sierpnia 05, 2009

weekend w Toruniu

W końcu pojechałam do zamku krzyżackiego w Radzyniu Chełmińskim ("Pan Samochodzik i Templariusze"), do którego wybieram się od lipca 2008. W prawdzie droga zabrała mi więcej, niż przewidziałam - z Torunia jest jakieś 60km, ale ja się zgubiłam na bocznych drogach i ostatecznie jechałam 2h :-/, ale w sumie uważam, że było warto. Zamek wygląda na prawdę super, a w każdym razie to, co z niego pozostało.
















Znajduje się praktycznie przy samej drodze, więc daleko iść nie trzeba. Samochód też można zostawić pod restauracją po drugiej stronie ulicy.
Z wnętrz niewiele pozostało. Jest jedna sala z jako tako zrobioną podłogą i nieciekawym sufitem, w której znajduje się makieta zamku i jakieś drobne pozostałości w gablotach.
Są też podziemia częściowo zawalone różnymi dziwnymi gratami w stylu takich, jakie można znaleźć w domu na strychu, czy w piwnicy. A jedno z pomieszczeń jest zastawione stołami i tandetnymi tekturowymi rycerzami. Najwyraźniej jest tam grill-bar, który był nieczynnym podczas mojego pobytu.
Można też wejść na jedną z wieżyczek.
Prowadzą na nią schody murowane i drewniane, a na samym końcu jest bardzo niskie i wąskie wyjście - trzeba się przeciskać na czworaka.
Ja nie wiem, jak Ci rycerze w zbrojach tam włazili.


Zaś w niedzielę poznałam miejsce, do którego najwyraźniej udaje się cała populacja Torunia podczas weekendu.















Jeziorko znajduje się niedaleko Torunia, ale korki w drodze do niego są straszne. Poza tym na miejscu też człowiek przy człowieku. Już nawet nie wspominając o tym, że w drodze powrotnej, aby opuścić parking i wydostać się na normalną drogę, trzeba było stać pół godziny w korku, w upale. Nie wiem, czy warto się tak katować dla kilku godzin wśród masy spoconych ciał oblanych olejkami i lodowatej wody (szczególnie, gdy kostium kąpielowy został w Wałbrzychu)

Brak komentarzy: